Choć na bieg przyjechałem sam – przed startem się nie nudziłem. Przeprowadziłem wiele rozmów nie tylko z innymi biegaczami, ale też mieszkańcami Dobrzycy. Nie sądziłem, że tyle osób mnie pamięta. Oj przyjeżdżało się tu kiedyś często 😉
Rozgrzewka przed startem bardzo skromna. To pierwsze kilometry biegu miały być rozgrzewką. Nie nastawiałem się na żadne miejsce ani wynik. Piszę teraz poważnie – dopiero w trakcie biegu zapytałem się innych, na ile kilometrów my w ogóle startujemy.
Wracając jeszcze do samej imprezy. Tu nie liczy się czas ani miejsce.
Celem jest pomoc Lence Bajer ze Starej Łubianki. O akcji przeczytać można na stronie https://zrzutka.pl/cfw85a
Zachęcam wszystkich do wpłat a w przyszłym roku do odliczenia 1% podatku właśnie dla Lenki.
„Wpisowe” na Dzikie Przełaje wynosiło 50 zł i w całości trafiało do skarbonki na Jej rehabilitację. Uczestnicy (prawie 100 osób) mieli do wyboru dwie trasy. Dla „dzików” – z wodnymi przeszkodami oraz „sucha stopa”. Nie wziąłem ze sobą ręcznika, więc wybrałem drugi wariant.
A tak poważnie to chciałem zrobić szybki trening, aby odmulić nogi kilkudziesięciokilometrowymi wyrypami w Karkonoszach. Początek trasy był dość słabo oznaczony. Dobrze, że biegł z nami Marek, który nie raz tu trenował i chyba był zaznajomiony z trasą przygotowaną przez organizatorów.
Po kilkuset metrach wychodzę na czoło stawki i biegnę razem z Natalią Zdunek, która wygrała ostatnio na Dębowej Górze.
Po jakimś czasie dołącza Maciej Dembiński i tak biegniemy w trójkę. Po czterech kilometrach postanawiam trochę przyspieszyć, żeby zrealizować cel na ten bieg (tempo w okolicy 4:00).