Relacje,  Sport

Dzikie Przełaje dla Lenki

Czasami zdarza mi się biegać po lasach w okolicy Dobrzycy. Tym razem miałem okazję pobiec w biegu zorganizowanym. I w dodatku charytatywnym. Okazją były Dzikie Przełaje.

Już po przyjeździe na miejsce wiedziałem, że będzie to udana impreza

Organizatorzy obiecywali ciekawą trasę, sporą dawkę endorfin, współpracę na trasie z innymi biegaczami oraz ciepły posiłek na mecie. 

Czasami zdarza mi się biegać po okolicznych lasach, więc ciekawej trasy byłem pewien. Prawie prosto z pociągu przyjechałem do Dobrzycy sprawdzić czy reszta też będzie się zgadzać. 

fot. W. Szmagaj, pila.naszemiasto.pl

Choć na bieg przyjechałem sam – przed startem się nie nudziłem. Przeprowadziłem wiele rozmów nie tylko z innymi biegaczami, ale też mieszkańcami Dobrzycy. Nie sądziłem, że tyle osób mnie pamięta. Oj przyjeżdżało się tu kiedyś często 😉

Rozgrzewka przed startem bardzo skromna. To pierwsze kilometry biegu miały być rozgrzewką. Nie nastawiałem się na żadne miejsce ani wynik. Piszę teraz poważnie – dopiero w trakcie biegu zapytałem się innych, na ile kilometrów my w ogóle startujemy.

Wracając jeszcze do samej imprezy. Tu nie liczy się czas ani miejsce.

Celem jest pomoc Lence Bajer ze Starej Łubianki. O akcji przeczytać można na stronie https://zrzutka.pl/cfw85a

Zachęcam wszystkich do wpłat a w przyszłym roku do odliczenia 1% podatku właśnie dla Lenki.

„Wpisowe” na Dzikie Przełaje wynosiło 50 zł i w całości trafiało do skarbonki na Jej rehabilitację. Uczestnicy (prawie 100 osób) mieli do wyboru dwie trasy. Dla „dzików” – z wodnymi przeszkodami oraz „sucha stopa”. Nie wziąłem ze sobą ręcznika, więc wybrałem drugi wariant.

A tak poważnie to chciałem zrobić szybki trening, aby odmulić nogi kilkudziesięciokilometrowymi wyrypami w Karkonoszach. Początek trasy był dość słabo oznaczony. Dobrze, że biegł z nami Marek, który nie raz tu trenował i chyba był zaznajomiony z trasą przygotowaną przez organizatorów.

Po kilkuset metrach wychodzę na czoło stawki i biegnę razem z Natalią Zdunek, która wygrała ostatnio na Dębowej Górze.

Po jakimś czasie dołącza Maciej Dembiński i tak biegniemy w trójkę. Po czterech kilometrach postanawiam trochę przyspieszyć, żeby zrealizować cel na ten bieg (tempo w okolicy 4:00).

Jedyny podbieg na trasie

Trasa bardzo przyjemna i łatwa (jeden mały podbieg). Biegniemy przez piękny las, w dodatku obok cmentarza leśników, który zawsze chciałem obejrzeć. Po biegu wrócę tu, aby pomodlić się za rodziców mojej znajomej, którzy zginęli tragicznie w tym lesie kilkanaście lat temu.

 

Na metę wpadam bez oznak zmęczenia po prawie 40 minutach (dystans blisko 9 km). Odbiór medalu, kilka krótkich rozmów i ruszam znów na trasę, pobiec na cmentarz leśników. Nieoczekiwanie spotykam Natalię i Macieja, którzy zgubili trasę.

 

Po powrocie do amfiteatru w Dobrzycy odwiedzam oczywiście bogaty bufet – kiełbasa z grilla, zupa gulaszowa, ciasto, kawa…

Cóż mogę więcej napisać – brawa dla organizatorów, podziękowania dla Pań Dobrzyczanek za pyszne jedzenie i dla wszystkich uczestników za wspólną zabawę. Warto tu przyjechać za rok. A Lence i Jej rodzicom życzę zdrowia i wytrwałości!

Używamy plików cookies w celu optymalizacji naszej witryny.
View more
Akceptuję
Odrzucam