Gontyniec Ultra Trail - medal
Relacje,  Sport

Gontyniec Ultra Trail 2022

Czy możliwe jest bieganie w górskim stylu w Wielkopolsce?

Oczywiście! Wystarczy wziąć udział w GUT – Gontyniec Ultra Trial, czyli imprezie biegowej organizowanej w Chodzieży w pierwszej połowie maja.

To nie lada gratka dla miłośników stromych podbiegów, szybkich zbiegów i mocnego crossu.

Bieg organizowany jest na pięknych, leśnych terenach, otaczających wzgórze Gontyniec o wysokości 192 m n.p.m. Jednak to nie jedyne wzniesienie, które czeka na uczestników.

Ukształtowanie terenu jest tu bardzo ciekawe – liczne wzniesienia są pozostałością po zlodowaceniu sprzed 15 tysięcy lat.  Jeśli dorzucić do tego rys historyczny (to tu dawne ludy pogańskie oddawały cześć słowiańskim bóstwom) mamy prawdziwą „perełkę”.

Pierwszy raz mieliśmy okazję biegać „po Gontyńcu” w lutym, kiedy to nasi biegowi przyjaciele Ania Stromidło i Sebastian Stromidło – Beer Runner namówili nas na wspólny trening. Warto śledzić stronę GUTa na fb – pojawiają się tam w ciągu roku informacje o możliwości wspólnego potruchtania właśnie w tym miejscu.

Już wtedy trasa bardzo nam się spodobała i bez wahania podjęliśmy decyzję o wystartowaniu na majowej imprezie.

Gontyniec Ultra Trail
Gontyniec Ultra Trail - rekonesans trasy

Do wyboru są trzy trasy:

Mała Mi Trail 12 km (limit czasu 2,5 h)

Migotka Trail 26 km (limit czasu 5 h)

Buka Trail 52 km (limit czasu 9 h)

Jako że biegi między 20 a 30 km należą do moich ulubionych, postawiliśmy na drugi co do długości dystans.

7 kwietnia pogoda była przepiękna, nastroje świetne, forma… chyba też nie najgorsza 😀

Do 8.30 należało odebrać pakiety, więc pobudka była dość wczesna. Co do organizacji „miasteczka startowego” oraz już później oznaczeń na trasie – rewelacja. Wszystko jasne, czytelne, wolontariusze uśmiechnięci, pomocni.

Pakiet też fajny – komin GUTa, migdały, piwko Carlsberg (zawsze na propsie 😀 ). Start punktualnie – na naszym dystansie o 9.

GUT- tuż po odbiorze pakietów startowych

Wystartowaliśmy na luzie, wiedząc że chcemy włożyć w TO serce, ale też mieć po drodze dużo radości i zabawy. Poza tym każde z nas traktowało ten bieg jako rewelacyjny trening pod nasze górskie starty. 

Marcin od razu zniknął mi z oczu, ja utrzymywałam swoje ”średnie tempo”, wiedząc dobrze co mnie jeszcze czeka.

Gontyniec Ultra Trail
Start biegu. Na podbiegu Marcin nadaje tempo 🙂

Do pierwszego punktu z wodą na 10 kilometrze było względnie „płasko”. Nie mogę napisać, że ten etap był łatwy, ponieważ jak to zawsze powtarzam – pierwsza dyszka to u mnie walka o życie. No nie chce ten organizm zatrybić, że biegnę i TAK MA BYĆ!

Po ok 12-13 km nastąpiło przełączenie na inny poziom, pojawił się luz, radość z biegu i moc.

Tak więc największy „zaciesz” był do Gontyńca – no dobra, już podczas samego podbiegu na szczyt banan zszedł mi z buzi… No oook – podczas PODEJŚCIA. Zdjęcia nie kłamią 😀

Gontyniec Ultra Trail
Podejście na Gontyniec. Fot. FotoDuet

20. kilometr to już góra Gontyniec, a tam – na boga Swarożyca! Oprócz wodopoju, pieczone ziemniaczki, bakalie, ciasto, pomarańcze, pepsi, piwo.

Jedz, pij i używaj jeśli Ci nie spieszno do mety! A że mi się akurat trochę spieszyło, wzięłam łyk wody, popatrzyłam tęsknie w kierunku ziemniaczków i poleciałam dalej.

A dalej już osławiona „siedmiogórka”. Jakoś mi to liczenie do siedmiu nie chciało styknąć, już potem straciłam rachubę ile pokonałam tych górek. Ale świadomość bliskości mety dodawała otuchy. Na koniec bieg ścieżką wzdłuż jeziora to już czysta przyjemność i radość że tak, jestem już, już prawie finisherem!

Nie byłabym sobą, gdybym na ostatnim kilometrze nie podkręciła tempa, żeby sprawdzić ile energii w mięśniach jeszcze zostało.

Na mecie byli już znajomi (tak to jest się zadawać z takimi harpaganami! Marcin zdążył w międzyczasie wziąć kąpiel, przemalować chatę, skoczyć do miasta na zakupy i wrócić (żart :D). Pokonał tą trasę w 2h 9 min.

Ja delektowałam się imprezą nieco dłużej bo dokładnie 2h 56 min., ale i tak złamanie 3h sprawiło mi wielką satysfakcję!

Jeśli miałabym udzielić jakiejkolwiek rady, osobom które chciałyby wystartować w przyszłości na Gontyńcu… Świetną robotę robi wcześniejszy rekonesans i znajomość trasy! Daje to taką pewność siebie i możliwość ułożenia „planu działania”, że śmiało napiszę – jest to połowa sukcesu! Mogłabym się jeszcze długo rozwodzić nad tym, że medal piękny a pomidorówka na mecie obłędnie pyszna (zrekompensowała te ziemniaczki na drugim punkcie), ale ograniczę się już do podsumowania – organizatorzy odwaliliście KAWAŁ DOBREJ ROBOTY.

Cóż, za rok trzeba będzie wrócić, bo ta Buka coś  nie chce wyjść nam z głowy… 😀

Gontyniec Ultra Trail
Gontyniec Ultra Trail - po biegu
Używamy plików cookies w celu optymalizacji naszej witryny.
View more
Akceptuję
Odrzucam