O Helenie (nie Wandzie) co Szweda (nie Niemca) nie chciała
Gołańcz to małe miasteczko oddalone od masywu Debowej Góry o ok. 25 km. Prowadzi tam asfaltowa droga – najpierw między nadnoteckimi łąkami a następnie przez wielkopolskie pola, które o tej porze roku „złocą” uprawy rzepaku.
Często jest to trasa naszych treningów (jeden z nich opisaliśmy tutaj). Pewnej niedzieli zawitaliśmy właśnie do Gołańczy. Od dawna interesowały nas ruiny tamtejszego zamku a właściwie pozostałości warownej wieży, zlokalizowanej nad brzegiem jeziora Smolary.
Najpierw trochę faktów. Budowlę wzniesiono w połowie XIV wieku dla biskupa włocławskiego Macieja z Gołańczy. Miała ona charakter rycerskiej wieży mieszkalno-obronnej a architektoniczne rozwiązania jakie tam zastosowano były nader nowoczesne, jak na ówczesne czasy.
Zamek liczył cztery kondygnacje i był podpiwniczony. Na wysokości stropu nad pierwszym piętrem znajdował się drewniany ganek, obiegający budynek dookoła i spełniający rolę pomostu bojowego. Najniższe kondygnacje pełniły funkcje magazynów, pierwsze piętro było mieszkalne, a dwa kolejne pełniły funkcje obronne.
Pomieszczenia ogrzewały kaflowe piece a toalety zaopatrzone były w umywalki i… pisuary! Dookoła okien umieszczono ozdobne obramowania. W połowie XV wieku zamek otoczono murem obronnym. Kolejna rozbudowa, zapoczątkowana jeszcze w XVI wieku nie została ukończona, gdyż Rzeczpospolitą ogarnęła wojenna zawierucha. I w naszych stronach zebrała ona krwawe żniwo.
W XVII wieku przez przez kraj przetoczyły się liczne wojny, ale to „potop” szwedzki spowodował największe spustoszenie. Oddziały najeźdźcy dotarły także na wielkopolskie ziemie. W 1656 roku Szwedzi przybyli pod mury miasta Gołańcz i tu zaczyna się nasza legenda…
Przerażeni mieszkańcy, jak i okoliczna szlachta znaleźli schronienie na zamku zlokalizowanym na północnym brzegu jeziora Smolary. Szwedzkie wojska otoczyły twierdzę i rozpoczęło się wielodniowe oblężenie. Walki były zaciekłe, ale liczebna przewaga najeźdźców przechylała coraz bardziej szalę zwycięstwa na ich stronę.
Jedna osoba odznaczała się szczególną zaciętością w obronie zamku, a była to córka Starosty – piękna Hanka, która mimo iż była niewiastą na równi z mężczyznami stanęła do walki. Od najmłodszych lat szkoląc się w strzelaniu, celnością mogła zawstydzić niejednego wojaka.
Zaimponowała tym nie tylko swoim współbraciom, ale także szwedzkiemu oficerowi Hansowi, który zapragnął poznać dzielną niewiastę. Rozkazał swojemu oddziałowi przerwać ostrzał i wysłać na zamek poselstwo.
Delegacja Szwedów stanęła przez zdziwionymi Polakami z następującą propozycją:
„Mości starosto! Jeśli córka Twa, Hanka, zgodzi się zostać żoną moją, wówczas odstąpimy od murów i wolno puścimy Ciebie i Twoich kamratów”
– napisał w liście szwedzki dowódca.
Hanka wymogła na Szwedach zaprzestanie oblężenia zamku, odpowiadając tymi słowami:
„Jeśli tylko podążysz za mną, mości oficerze, tam gdzie ja się udam, zostanę Twoją żoną!”
Uszczęśliwiony Hans nakazał wojskom zaprzestać oblężenia. Długo czekał na swoją wybrankę, aż w końcu ujrzał Hankę w długiej, białej sukni i z welonem na głowie. Stanęła na krawędzi zamkowych murów, które opadały stromo wprost do jeziora. Hanka krzyknęła tylko – pójdź za mną! Po czym skoczyła w ciemne odmęty wody. Po chwili na powierzchni unosił się już tylko wianek z białych lilii, które córka starosty miała na głowie.
Kilka chwil minąć musiało by do świadomości Hansa dotarła okrutna prawda. Wściekłość ogarnęła dowódcę. Poderwał swoje oddziały do ataku i w pień rozkazał wyciąć obrońców zamku. Nie oszczędzono nikogo!
Od tego czasu, w każdą rocznicę bitwy, na jeziorze Smolary ukazuje się duch pięknej Hanki. W długiej, zakrwawionej sukni błądzi unosząc się nad powierzchnią wody…
Czego szuka? Czy swojego wianka z wonnych lilii? Powiadają, że i duch strasznego mężczyzny na wielkim, czarnym koniu, pędzi po okolicznych bezdrożach, w pobliżu jeziora… To starosta Gołańczy szuka swojej córki. Czy kiedyś się odnajdą?
The end
Prace archeologiczne, które prowadzono w 2009 roku na zamku w Gołańczy, odkryły mogiły poległych w owej XVII-wiecznej bitwie. Szacuje się, że życie z rąk Szwedów mogło wówczas stracić od 200 do 400 osób, którzy wcześniej poddawani byli szczególnie okrutnym torturom. Ich ciała wrzucono do płytkich dołów i przysypano tylko cienką warstwą kamieni i gruzu.
Jakie były losy zamku? W drugiej połowie XVII wieku został on odbudowany przez ród Smoguleckich herbu Grzymała. Wówczas to nadany został temu obiektowi charakter bardziej rezydencjonalny niż obronny. Powiększono okna i wybudowano bramę wjazdową. Przez kolejne lata zamek zmieniał właścicieli, ale jego czasy świetności odchodziły powoli w niepamięć. W latach 50. XX wieku przeprowadzono najpilniejsze prace zabezpieczające i konserwatorskie, które miały zapobiec całkowitej dewastacji. Później podejmowano kilkakrotnie próby renowacji zamku, ale nigdy nie udało się osiągnąć tego celu.
Obecnie zamek otaczają rusztowania, co pozwala mieć nadzieje, że zostały pozyskane fundusze na jego odbudowę (koszt zaplanowanych prac szacowany jest na 11 milionów złotych). Prace ruszyły w 2021 roku.
Śmiałe plany zakładają m.in. budowę nowych stropów, uzupełnienie i przebudowę elewacji, wykonanie stolarki okiennej i drzwiowej, dobudowa dwukondygnacyjnej przybudówki, gdzie mieścić się będzie przedsionek i toalety, konserwacja murów obronnych, wykonanie instalacji (ogrzewanie, kanalizacja, elektryka itp.) a także wyposażenie wnętrz.
W środku zamku ma znaleźć się sala konferencyjna oraz ekspozycja muzealna.
Historycy określają wprost gołaniecki zamek jako jeden najcenniejszych zabytków w powiecie wągrowieckim. Mamy więc nadzieję, że osoby odpowiedzialne za rewitalizację jak i późniejsze zarządzanie tym obiektem, znajdą „pomysł”, by miejsce to przyciągało mieszkańców oraz turystów z dalszych stron. Może przyjezdni pokuszą się o wyprawę parę kilometrów dalej i odwiedzą także naszą Dębową Górę? 😀
Farmaceutka, która wszystkim pacjentom najchętniej rekomendowałaby bieganie. Chandra, brak sił witalnych, może za wysoki poziom cholesterolu? Dębowa Góra czeka!