Relacje,  Sport

Bieg Wilczym Tropem w Szubinie

Na początku marca w całym kraju odbywają się Biegi Wilczym Tropem. To jeden ze stałych punktów naszego kalendarza startowego. Imprezy są okazją do sprawdzenia formy przed nadchodzącym sezonem, ale przede wszystkim ich celem jest uczczenie pamięci Żołnierzy Wyklętych.

W 2023 roku Biegi Wilczym Tropem odbywały się po raz jedenasty. Honorowy Patronat nad cyklem sprawuje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda, a jednym z partnerów jest Instytut Pamięci Narodowej, który dba o to, aby uczestnicy mogli poszerzyć wiedzę na temat żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego i antysowieckiego.

Podobnie jak przed rokiem, na miejsce startu wybraliśmy Szubin – miasteczko w powiecie nakielskim. Nie tylko dlatego, że mamy dość blisko, ale przede wszystkim dla rodzinnej atmosfery, jaka tam zawsze panuje. Chcieliśmy też porównać nasze wyniki do tych uzyskanych rok wcześniej.

Udział w biegu był szczególnie ważny dla Dominiki, dla której to pierwszy start po ponad półrocznej walce o powrót do pełnej sprawności po paskudnej kontuzji. Jeszcze w listopadzie pierwszy trening jaki zrobiła miał dystans 2 km. Teraz była zapisana na 20 km. To, że da radę – byłem pewien. Ale w jakiej formie? Czy będzie zadowolona ze startu? O tym mieliśmy się przekonać właśnie w Szubinie. Przede mną było łatwiejsze zadanie – 5 km. Szybki bieg i sprawdzenie z jaką formą rozpoczynam nowy sezon.

Start Biegu Wilczym Tropem w Szubinie przewidziany był na godzinę 12:00 – można więc pospać nieco dłużej. Budzi mnie wiadomość od Dominiki „Nie wierzę w to co widzę za oknem”. Czyżby była zdziwiona wschodzącym słońcem? Miało przecież być słonecznie. Odwracam się i mówię tylko jedno słowo, którego tu nie przytoczę. Za oknem widzę zimę w pełni. Wszystko białe a gęsto padający śnieg skłania nas do szybszego wyjazdu do Szubina.

Na miejscu zastaje nas taki widok:

Trasa biegu przypominała, że nadal mamy zimę

Cała trasa zaśnieżona i oblodzona. Po przywitaniu się z innymi uczestnikami zawodów, wśród których nie brakuje naszych znajomych, odbieramy pakiety i ruszamy na rekonesans trasy. Niestety zapowiada się „taniec na lodzie”. Ze smutkiem chowamy nasze ulubione buty startowe, które w tych warunkach raczej by sobie nie poradziły i zakładamy obuwie terenowe. Po biegu wiemy, że była to bardzo dobra decyzja, która uratowała nasze nogi (i tyłki).

Mobilizacja przed startem

Pierwsza startuje Dominika. Przed nią trudne 20 km. Trudność nie tylko fizyczna, ale też psychiczna. Trasa jej biegu to 4 pętle po 5 km. W dodatku nie jest to typowa pętla, ale trasa „w tę i z powrotem”. Ten sam fragment pokonuje więc… 8 razy. Chyba właśnie to przekonuje mnie w Szubinie do wyboru dystansu 5 km.

Ja startuję kilka minut po Dominice. Start ostrożny, bo nie chcę się wywrócić już na pierwszych metrach. Zaraz po wystrzale startera jeden z „rywali” nie kalkuluje i wyrywa do przodu. Po 200 metrach, gdy skręcamy do lasu i nawierzchnia robi się bardziej znośna, przyspieszam, aby dogonić lidera. Od teraz aż do samej mety biegniemy praktycznie cały czas razem.

Po jakimś czasie doganiamy uczestników dłuższego dystansu. Widzę jak raz po raz biegacze przewracają się na oblodzonej trasie. Mam nadzieję, że Dominika biegnie ostrożnie i oszczędzi sobie kontaktu z glebą. Tego szczęścia nie ma mój „rywal”. Przewraca się na jednym z zakrętów. To pozwala mi oderwać się na kilka metrów. Biegowe doświadczenie podpowiada mi, że teraz powinienem zaatakować – tak jak zrobiłem to na Krajna Cross Trawers – zamknąć oczy i biec do samej mety ile sił zostało w nogach i powietrza w płucach.

Tego jednak zrobić nie mogę. Siłowo i oddechowo jest super, ale nawet przy wolniejszym tempie czuję jak nogi się rozjeżdzają. Wolę przegrać niż się połamać na początku sezonu. W dodatku rozwiązuje mi się sznurowadło. Co chwila zerkam czy nie zgubiłem chipa. Na szczęście jakoś się trzyma, ale but robi się bardzo luźny, co odbiera komfort biegu. Ostatnie 400 metrów biegu to jednak kilka podbiegów w lesie. Tu czuję się mocny, dzięki czemu udaje mi się wygrać bieg – zaledwie o 2 sekundy.

Teraz mogę odpocząć, odebrać puchar i z bliska obserwować walkę Dominiki.

Udało się obronić 1. miejsce z zeszłego roku, ale łatwo nie było

Dominika od startu biegła na 2. miejscu. Każdą pętlę, każdy kilometr pokonuje tym samym tempem. Widać, że zima została bardzo dobrze przepracowana. Efekt przyszedł już teraz. Zmęczenie jest ogromne, ale do samej mety nie zwalnia i dobiega właśnie na drugiej pozycji. To wielki sukces – jeszcze w listopadzie zaledwie 2 km truchtania, teraz podium trudnego biegu na 20 km.

Nasza radość na mecie jest ogromna. Nawet nie ze zdobytych miejsc (choć to też cieszy). Widzimy, że wysiłek, jaki włożyliśmy zimą w treningi zaczyna procentować.

Teraz możemy w spokoju uzupełnić ubytek kaloryczny. Pyszna grochówka, kiełbasa z rusztu, chleb ze smalcem, kawa, gorąca herbata z pomarańczą. Dostaliśmy nawet koc, żebyśmy nie marzli. To się nazywa organizacja!

A to już zasłużona nagroda po biegu. Chciałbym, żeby kiedyś ktoś na mnie patrzył tak jak Dominika patrzy zawsze na pizzę

Szubin „zaliczony”, ale nie spoczywamy na laurach. Czas na kolejne treningi, bo kalendarz startowy na ten rok wygląda obiecująco 🙂

A wstępnie możemy już chyba rezerwować czas na Bieg Tropem Wilczym w Szubinie w 2024 roku!

Zobacz stronę na temat Biegów Wilczym Tropem

Używamy plików cookies w celu optymalizacji naszej witryny.
View more
Akceptuję
Odrzucam