Złoty Maraton na DFBG
Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich co roku przyciąga tysiące biegaczy do Lądka Zdroju. Jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy być częścią tej XI już edycji (tak, tak – pomogliśmy otworzyć drugą dekadę festiwalu!).
Początkowo miał to być krótki wypad na sam bieg – taki wakacyjny przerywnik pomiędzy wiosennym a jesiennym startem w górach. Zapisaliśmy się już 9 miesięcy wcześniej. I im dłużej czekaliśmy tym bardziej nie mogliśmy się doczekać. W efekcie – Złoty Maraton stał się naszym najważniejszym startem w 2023 roku a wyjazd połączyliśmy ze zwiedzaniem fantastycznych miejsc.
Już jadąc do Lądka wykorzystaliśmy okazję do odwiedzin fortów Srebrna Góra i Spitzberg-Ostróg. Później zatrzymaliśmy się też w Bardzie. Oboje zachwycamy się urokiem i pięknem dolnośląskich miasteczek. Nie przeszliśmy też obojętnie obok restauracji o zachęcającej nazwie „Micha i Chmiel” 🙂
Na miejscu zakwaterowanie, odbiór pakietów startowych i… zwiedzanie. Tym razem miasteczka biegowego i expo, gdzie była okazja zamienić kilka słów z Jerzym Skarżyńskim, skosztować batonów dla biegaczy, kupić niezbędny sprzęt. Przy okazji spotkaliśmy sporo naszych znajomych i wypiliśmy pyszną kawę, bo Dominika spełniła swoją obietnicę i zabrała mnie do kultowej Kawiarni Wiedeńskiej Albrechtshalle.
Pozostało odliczanie godzin do startu. Nie potrafimy jednak usiedzieć na miejscu, więc Dominika rzuciła hasło spaceru na Trojak. Idealnie – nie za daleko, za to z szansą na piękny zachód słońca. I udało się!
Start zaplanowany był na godzinę 8:00. Na szczęście hotel mieliśmy blisko. W dodatku zapełniony był innymi biegaczami, więc obsługa wyszła naprzeciw oczekiwaniom i o godzinę przyspieszyła śniadanie. A musimy przyznać, że było przepyszne.
Jeszcze przed posiłkiem – ostatnie decyzje dotyczące spakowania się na bieg. Poniższe zdjęcie dokładnie pokazuje różnicę między mną a Dominiką 🙂 Mi wystarczą buty i numer startowy, Dominika lubi mieć wszystko pod ręką 😉
Pod Domem Zdrojowym gwarno – do Złotego Maratonu zgłosiło się ponad 740 biegaczy. A w programie DFBG były przecież też i inne biegi – od 10 do… 240 km!
Oczywiście znaleźliśmy czas na kilka fotek i rozmowy ze znajomymi.
Wreszcie wybiła godzina startu! Przed nami 45 kilometrów. Od miesięcy przygotowywaliśmy się do tego biegu. Dystans taki mieliśmy już przetestowany w górach (Maraton w Kudowie), Dominikę przerażała za to prognoza pogody – 32 stopnie w cieniu…
O 8:00 jednak upału jeszcze nie czuliśmy. Wielki tłum biegaczy ruszył w kierunku Trojaka, gdzie dzień wcześniej podziwialiśmy zachód słońca. Już pierwszy podbieg przerzedził stawkę.
I wreszcie meta! Po 7 godzinach i 35 minutach – półtora godziny przed limitem. Cel zrealizowany!
Teraz mogliśmy odpocząć i… ruszać po kolejne przygody. Następne dni pobytu na Ziemi Kłodzkiej nie oznaczały nudy. Przyszedł czas na spokojny spacer po Lądku – już opustoszałym po zakończeniu festiwalu. Zwiedziliśmy też kopalnię w Złotym Stoku, weszliśmy na Śnieżnik i pojechaliśmy w Góry Sowie – nasze tegoroczne odkrycie. Wielka Sowa, schronisko Orzeł, słynna Zygmuntówka – do tych miejsc będziemy zawsze chętnie wracać!
Specjalista od ryzyka bankowego. Wszystko przelicza, analizuje i jest zawsze gotowy na każdą ewentualność. Jeśli akurat nie biega po Dębowej Górze to zapewne znowu pojechał w Karkonosze!