Z kawą na Dębowej Górze

Z kawą na Dębowej Górze – Patryk Semczuk

Pewnego grudniowego popołudnia, rozgrzewaliśmy się gorącą kawą w prawdziwie bajecznej, zimowej scenerii. Dębowa Góra w białej odsłonie była tłem do rozmowy z naszym kolegą, który również kocha to miejsce od najmłodszych lat. Nasz „gość” oprócz miłości do lasu i sportu angażuje się w wiele społecznych inicjatyw. Rozmawiając z nim, wątpiliśmy czy jego doba rzeczywiście ma tylko 24 godziny!

DŻ, MS: Darzbór!

PS: Darzbór!

DŻ: A co to właściwie oznacza?

PS: To tradycyjne powitanie a także pożegnanie myśliwych, oznaczające – niech bór Ci darzy, niech Cię obdarowuje. W ten sposób życzą sobie też udanego polowania.

MS: Skąd u Ciebie zamiłowanie do myślistwa?

PS: Poprawię Cię i powiem – do łowiectwa. Mój tata jest rezydentem w kole łowieckim. Z kolei jego tata a mój dziadek był leśnikiem. Stąd pewnie miłość do lasu. Kiedy byłem dzieckiem niedziela zawsze wiązała się z jakąś wyprawą. Wędrowaliśmy po lesie polanowskim, robiliśmy ognisko.

DŻ: Znasz tu więc każdą ścieżkę?

PS: W dzieciństwie tak było. Potem długo tu nie przychodziłem, aż w końcu postanowiłem to zmienić i kiedy wreszcie się wybrałem… zabłądziłem. Długo musiałem kluczyć, żeby dojść na Dębową Górę. Pamiętam, że jeszcze wtedy była tu stara wiata.

DŻ: A teraz jesteś stażystą w kole łowieckim?

PS: Właśnie ukończyłem staż.

MS: Co trzeba zrobić żeby wstąpić do koła łowieckiego?

PS: Należy złożyć podanie o przyjęcie na staż do najbliższego koła łowieckiego, ewentualnie bezpośrednio w zarządzie PZŁ (Polskiego Związku Łowieckiego), właściwym dla miejsca zamieszkania i wówczas wskazane zostaje koło łowieckie gdzie ma się on odbyć.

Ja akurat odbywałem staż w Kole Łowieckim Bażant i trwał dwanaście miesięcy. Po zarejestrowaniu, wydawany jest dziennik stażysty, w którym należy notować wszystkie czynności związane z gospodarką łowiecką np. naganki. Po odbytym stażu następują szkolenia uzupełniające i egzaminy. Egzamin składa się z części ustnej, pisemnej oraz praktycznej – ze strzelectwa. Po zaliczonym egzaminie składa się odpowiednią deklarację w PZŁ i opłaca wpisowe.

Zarząd wystawia zaświadczenie, które jest podstawą do ubiegania się o pozwolenie na broń myśliwską (w Wydziale Postępowań Administracyjnych Komendy Głównej Policji) oraz legitymację myśliwską.

DŻ: Łatwo zdać egzamin?

PS: Co najmniej 1/3 osób nie zdaje. Zagadnień jest sporo, najwięcej dotyczy zasad bezpieczeństwa. Regulamin polowań trzeba znać jak „amen w pacierzu”. Są też np. zagadnienia dotyczące biologii zwierzyny.

DŻ: Co musi się stać żeby utracić członkostwo w kole łowieckim?

PS: Przede wszystkim złamanie regulaminu, np. narażenie innego myśliwego na utratę życia. Głośny był też przypadek w Polsce, że myśliwy podczas polowania pomylił dzika z żubrem. Ta osoba została wyrzucona z koła i ukarana wysoką grzywną.

MS: A co mamy robić, kiedy biegniemy / spacerujemy w lesie i widzimy tabliczkę z napisem „uwaga polowanie”?

PS: Nie obowiązuje ustawowy zakaz wejścia do lasu, gdy trwa polowanie. Czasami poszczególne nadleśnictwa mogą wydać okresowy zakaz wstępu do lasu w czasie polowań. Musimy po prostu zachować ostrożność i czujność. Najwięcej polowań odbywa się od 1 października do 31 stycznia.

Myśliwych obowiązuje surowy regulamin i zasady bezpieczeństwa. Mogą oddać strzał tylko po dokładnym rozpoznaniu zwierzyny i w warunkach gwarantujących skuteczność strzału. Myśliwy może wystrzelić tylko do celu znajdującego się w określonej odległości (w zależności z jakiego rodzaju broni strzela).

Podsumowując – widząc informację o polowaniu, można wejść do lasu z zachowaniem czujności. Podobnie na drodze asfaltowej – znak informujący o polowaniu, nie zakazuje dalszej jazdy samochodem. Należy jednak uważać, czy zwierzyna np. nie wybiegnie na drogę. Wszyscy wiemy, że zderzenie samochodem z dużą zwierzyną może się skończyć tragicznie.

MS: To teraz pytanie kontrowersyjne – czemu się poluje?

DŻ: Albo inaczej – jak można polować? Jeden z argumentów przeciw to fakt, że przecież jesteśmy na takim etapie cywilizacyjnym, że nie musimy polować by przetrwać… ?

PS: No dobrze, nie musimy. A jakie mięso jest najzdrowsze, najmniej skażone? Dziczyzna. Czy wielkie fermy drobiu albo wieprzowiny są bardziej „humanitarne”? Przypomnę, że myśliwego obowiązuje regulamin, który nakazuje celować tak, aby zwierzyna padła od razu, nie cierpiąc.

Polowania są też potrzebne do utrzymania bioróżnorodności.

DŻ: Przyroda sama świetnie się nie reguluje?

PS: Nie masz tu takiej ilości naturalnych drapieżników, które utrzymywałyby odpowiednią liczebność np. jeleni czy dzików. Gdyby nie polowania, szkody w uprawach rolnych byłyby ogromne, nie do opanowania. Dodam, że za te szkody odpowiedzialność finansową ponoszą właśnie koła łowieckie.

Co do bioróżnorodności… Podam taki przykład. Głuszec jest pięknym ptakiem, zagrożonym wyginięciem i z tego względu objętym ścisłą ochroną. Gatunek ten buduje gniazda na ziemi więc jest łatwym łupem dla lisów. Gdyby myśliwi nie regulowali liczebności lisów, prawdopodobnie w przeciągu kilku lat populacja głuszca wyginęłaby całkowicie. Z innymi jest podobnie np. z zającami. Koła łowieckie na danym terenie mają dokładnie określoną liczbę zwierząt danego gatunku do „strzelenia”. To są konkretne obliczenia, mające na celu zachować równowagę w przyrodzie i nie dopuścić do zniszczeń lasu czy upraw rolnych.

DŻ: Czym jeszcze zajmują się koła łowieckie oprócz samych polowań?

PS: Dokarmiają zwierzynę zimą, prowadzą działalność edukacyjną, sadzą drzewa, pomagają rolnikom zakładać ogrodzenia czy tzw. ”pastuchy” chroniące uprawy przed zwierzyną. Organizują imprezy związane z tradycją i etyką myśliwską np. uroczystości św. Huberta.

MS: Ale łowiectwo to nie jedyna Twoja działalność…

PS: Jestem wolontariuszem Fundacji Orla Straż. Jest to fundacja charytatywna założona w 2016 roku przez kmdr. ppor. rez. Bartosza Rutkowskiego a celem jest pomoc ofiarom terroryzmu na Bliskim Wschodzie. Głównym obszarem działań jest Irak oraz Iracki Kurdystan a od niedawna także Egipt.

DŻ: Jak dowiedziałeś się o tej fundacji?

PS: Kilka lat temu uczestniczyłem w rekolekcjach w Górce Klasztornej, podczas których jeden z członków Orlej Straży dawał świadectwo. Spodobała mi się ta idea i postanowiłem też się w nią zaangażować. Podoba mi się transparentność tej fundacji, wiem ile wpłaconych przeze mnie pieniędzy trafia do potrzebujących i na co konkretnie są one przeznaczone. Uważam, że forma pomocy też jest świetna.

DŻ: Możesz powiedzieć na ten temat coś więcej?

PS: Naszym celem nie jest przekazywanie pieniędzy potrzebującym, tylko pomoc w odbudowie ich „życia sprzed wojny”. Pytamy czym zajmowali się zanim wszystko stracili i czego konkretnie potrzebują by to tego wrócić. Przykładowo jakiś człowiek był pasterzem, więc kupujemy mu owce, ktoś inny prowadził sklep, więc pomagamy mu go odbudować. To nie jest więc jałmużna, przedłużanie ich jakiejś beznadziejnej wegetacji. To jest pomoc w powrocie do normalności, do godnego życia, w którym człowiek może sam się utrzymać wykonując swój zawód. I to jest rewelacja!

Ludzie często myślą, że tam są potrzebne jakieś koce, ubrania… Oczywiście to też jest ważne, ale te osoby potrzebujące chcą przede wszystkim odzyskać nadzieję na poprawę swojego losu, odzyskać poczucie godności. A do tego potrzebne jest stworzenie im możliwości do działania, do pracy.

Chciałbym jeszcze dodać, że wszystkie potrzebne rzeczy kupujemy tam, na miejscu. Są dwa główne powody. Po pierwsze transport jest drogi, po drugie – zakupienie różnych dóbr w Iraku, też napędza ich gospodarkę.

MS: Na czym konkretnie polega Twoja działalność w Orlej Straży?

PS: Jestem wolontariuszem, przede wszystkim organizuje zbiórki środków i przybliżam działalność fundacji. Moim marzeniem jest wyjazd do Iraku, ale trzeba spełnić wiele warunków by mogło się to stać, jeszcze nie czas na to.

DŻ: A z jakimi reakcjami ludzi się spotykasz?

PS: Reakcje są bardzo pozytywne. Po tym jak opowiadam o naszej działalności a potem stoję z puszką, podchodzą do mnie przejęci ludzie, często dopytują o wiele spraw, jak jeszcze można pomóc. Nikt mi nie wmówi, że Polacy to zły naród. Ludzie są w większości dobrzy i noszą w sercu chęć pomagania. Zdarza się, że widzę jak jakaś starsza osoba przekazuje jakieś drobne pieniądze, które dla niej pewnie stanowią dużą kwotę. Pewnie będzie musiała z czegoś zrezygnować, czegoś sobie odmówić, ale chce pomóc tym konkretnym ludziom, którzy są w jeszcze gorszym położeniu.

Inna sytuacja, z Krakowa. Okazało się, że dziecko, które miało własne pieniądze z I Komunii Świętej chciało się dołożyć do zbiórki i ofiarowało nam… tysiąc złotych! Rozumiecie?! W tych czasach, takiego konsumpcjonizmu i wydawałoby się ludzkiego egoizmu! To mnie wzrusza i buduje moją wiarę w dobro…

DŻ: Co Cię motywuje do działania, że mówiąc krótko „chce Ci się”?

PS: Jest taki cytat, który mocno tkwi w mojej głowie –„Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie robił”. (Edmund Burke)

Dla mnie nie do zniesienia jest myśl, że mam dach nad głową, jest mi ciepło, jestem najedzony a w jakimś innym miejscu na świecie, wcale nie tak odległym, są ludzie, którzy nie mają dosłownie NIC.

MS: Zmienię temat i zapytam jeszcze o… krwiodawstwo. Regularnie publikujesz relacje zachęcające do tej formy pomocy.

PS: Oddałem już 15 litrów krwi (to jest drugi stopień zasłużenia), oddaję też osocze. Jestem też zapisany do bazy potencjalnych dawców szpiku. Szczerze powiedziawszy nie rozumiem jak można tego nie robić 😀

DŻ: Czy brak krwi jest ciągle dużym problemem?

PS: Jasne, potrzeba różnych grup. Jeśli chcemy się dowiedzieć w jakim rejonie jakiej grupy potrzeba najbardziej, to takie dane są podawane na stronie internetowej konkretnej stacji. Krew można oddawać też w tzw. krwiobusach, czyli mobilnych punktach. Informacje, gdzie aktualnie się one znajdują również można znaleźć w internecie.

Można zrobić coś dobrego dla drugiego człowieka a przy tym zyskać dzień wolnego od pracy i… osiem czekolad 😀 A tak poważnie, nigdy nie wiadomo czy i my lub nasi bliscy nie będziemy potrzebować kiedyś krwi.

DŻ: A co z tym bieganiem?

PS: Bez sportu nie wyobrażam sobie życia! Biegam przede wszystkim dla zdrowia. Moja standardowa trasa to 10 km, najczęściej przez Dębową Górę. Lubię też jeździć rowerem. Ale najważniejsza będzie dla mnie zawsze piłka nożna. Nawet sam papież Jan Paweł II powiedział, że ze wszystkich rzeczy nieważnych, piłka nożna jest najważniejsza (śmiech).

DŻ: A my słyszeliśmy, że bieganie!!! 😀

DŻ, MS: Bardzo dziękujemy za czas, który nam poświęciłeś. Życzymy powodzenia w przedsięwzięciach, które są dla Ciebie ważne i do zobaczenia jeszcze nie raz na leśnych ścieżkach na Dębowej Górze!



Jeśli ktoś jest zainteresowany tematem fundacji Orla Straż i chciałbym uzyskać więcej informacji lub pomóc, zostawiamy link do strony – www.orlastraz.org.

 

 

Używamy plików cookies w celu optymalizacji naszej witryny.
View more
Akceptuję
Odrzucam